Linki

piątek, 15 czerwca 2018

Glasgow



Szerokość 55°51′54″N, długość 4°15′27″W. Przenosimy się do świata angielszczyzny odbitej w krzywym zwierciadle. To tutaj znajdziemy jedyny w swoim rodzaju akcent, który każde „is” zamienia na „ys” a kawałek ciasta na „wee of cake. Jesteśmy w:

Glasgow



Gallery of Modern Art, Glasgow


Wczoraj rano ubrałam nowe sandałki i letnią sukienkę, dlatego pół dnia trzęsłam się z zimna, a kiedy wróciłam do domu po pracy - na dworze zrobiło się na tyle ciepło, że szkoda było nie wyjść na spacer. Po przekroczeniu progu drzwi wyjściowych pogoda oczywiście musiała się zmienić i już kilka minut później mokłam, a wiatr nie oszczędzał różu na moich policzkach.

Wcale nie narzekam. Słysząc w jakich temperaturach gotują się teraz polskie twarze jest mi tutaj dobrze. Dobrze i wygodnie. Z widokiem na miasto, które chodzi spać dopiero po 23 tutejszego czasu. Z łóżka z kawą w ręku nad ranem podziwiam łunę jasności jaka bije przez okno z budzącego się do życia miasta. Siadam do owsianki lub tandetnego tosta z masłem migdałowym, prasuję koszulę, daje sobie jeszcze kilka minut i wychodzę do pracy 40 minut wcześniej, aby zaliczyć poranny spacer ze spokojem.



Zakładam kitel, podłączam trochę niezbędnego sprzętu i ruszam do pracy. Kilka minut później podaję wyniki z poprzedniego dnia oraz omawiam dalszy ciąg pracy z super przełożonym. Z uśmiechem zaczynam dzień widząc swoją francuską drużynę oraz brazylijskich kompanów z budownictwa.
Co można wykombinować z połączenia ochrony środowiska, IT, energetyki, budownictwa, chemii organicznej i geodezji?

- Powiem Wam. Toż to magia! I wcale nie czarna ;).



Wracam do domu. Wchodzę do kuchni zmęczona, ale usatysfakcjonowana po pełnym dniu. Otwieram drzwi a przede mną stoi uśmiechnięta i śmiejąca się twarz nowego współlokatora.

你好 ! czyli miłe obustronne powitanie po chińsku. Siadamy razem i opowiadamy sobie (oczywiście już po angielsku) o tym, co nas miłego spotkało danego dnia. Rozmowa kończy się spacerem, bo po co siedzieć i rozmawiać, jak zdrowiej jest chodzić i rozmawiać? Godzina 22? - Nieistotne. Tutaj w Glasgow nadal jest jasno jak popołudniu w Polsce.



Po powrocie szybka herbatka i trochę pisania w ramach przygotowań do dalszej pracy nad ranem. Nie zostało już wiele czasu do świtu, bo Słońce wita po 3 godzinie. Przydałoby mi się trochę więcej snu, ale to jedyna rzecz, o którą nigdy nie umiałam zadbać i chyba nigdy to się nie zmieni. Szczęśliwy człowiek, to człowiek który czuje, że skończył swoje obowiązki na dany dzień. Jeżeli kłaść się spać, to tylko bez problemów i stresu. W innym razie kolejny poranek nie będzie taki jak być powinien. Coś będzie mnie denerwować, coś martwić, a z tego o krok do rozlania kubka kawy i płaczu jak nad rozlanym.. (caffe) LATTE?


Lubię to nowe, niewłoskie życie. To chyba coś dla mnie!



1 komentarz: